P.S.Hoffman jako upadły anioł i John Hurt jako diabeł kusiciel,a i reszta obsady-koncert,
wspaniały klimat-duży w tym udział muzyki......no i w ogóle.......10/10.
p.s.ani jednej nagrody!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No arcydzieło (10/10) to to nie było, ale faktycznie tak bardzo zrealizowany i zagrany film powinien być nagrodzony, widać za mało został rozreklamowany i nie dotarł do ogółu. Historia niesamowita, główna rola odegrana perfekcyjnie i cały czas na przytłaczająca, duszna atmosfera hazardu ... Świetne kino.
no "LaLaLand"też arcydziełem nie jest...ale już
" A Clockwork Orange"...JEST !...nieprawdaż ?!?
Nie zawsze musimy się zgadzać.
p.s.a w "MarathonMan" mina Frank Zappy(przechodzień) obserwującego jak JudaDrajver atakuje gestapowca w jego lśniącym merde-sesie...śmieszniejsz jest tylko Ch.Ch.
Podzielam Twoje zdanie. Gdyby każdy potrafił zagrać tak swoją rolę, byłabym tym, kogo wybrałabym, by oglądać. Tak jak byłam hazardzistką przeżywając swoje wzloty i upadki, szczególnie te drugie, oglądając hazardzistę... Phillip Hoffman zdecydowanie za szybko odszedł z tego świata. Dla mnie był genialnym aktorem. Uwielbiam jego każdą, nawet najmniejszą rolę. Trzy szczególnie, w tym hazardzistę. Pozdrawiam.