Za Esmeraldę Szpetną ma u mnie "propsy" dożywotnie. Najlepsza kobieca postać serii, najlepszy kobiecy czarny charakter ever. Pojawiła się późno, ale nie sposób oderwać się od ekranu, gdy występuje.
To prawda, ma wszystko czego trzeba - styl, genialny łotrowski śmiech i idealną mieszankę absurdu, dramatyzmu i mroku w sposobie gry.
Dorównać Harrisowi w kategorii wczucia się w rolę wydawało się niemożliwe, ale Lucy idzie z nim łeb w łeb. Genialny duet.